Japonia Praktycznie

Po sporej ilości naszych przygód w Japonii, pora też opisać tą nudną część praktyczną, czyli co, jak i kiedy.

Jak dotrzeć do Japonii?

W najprostszy sposób - samolotem. Każdy większy przewoźnik ma loty do Japonii, a nasz rodzimy LOT to nawet ma połączenie Warszawa - Tokio bez przesiadek Boeingiem 787,  czyli Dream Linerem (o ile jest w stanie oderwać się od ziemi).


Warto natomiast wiedzieć, że Tokio ma dwa lotniska: Narita (NRT), oraz Haneda (HND).

Narita, położony 65 kilometrów od centrum Tokio jest głównym lotniskiem obsługującym międzynarodowych przewoźników, w tym LOT. Czyste, sensownie zaplanowane w stylu Japońskim. Do centrum miasta dostaniesz się w pół godziny pociągiem Narita Express - stacja znajduje się pod lotniskiem, więc nawet nie wychodzisz z budynku.
Haneda jest przeznaczona głównie do lotów lokalnych. Jest jednak kilka linii lotniczych korzystających z tego portu, między innymi Qatar, Emirates, Air France, BA i All Nipon (a wraz z nim Lufthansa). Jest też bliżej miasta niż Narita.

Tokio jest kilka godzin drogi od Kioto, tak więc jeżeli Waszym głównym celem jest Kioto i okolice, to sugerowałbym sprawdzić loty do Osaki lub Nagoji.

Jeżeli przyjdzie Wam do głowy połączenie podróży do Japonii ze zwiedzaniem Korei Południowej, to możecie też skorzystać z promu łączącego Busan w Korei z japońskimi miastami Fukuoka, Kitakyushu i Osaką.

Jak podróżować po Japonii

Koleją

Japończycy mają świetnie rozwinięte połączenia kolejowe. Zwłaszcza Shinkanseny, czyli super szybkie pociągi łączące główne miasta na linii wschód-zachód, w tym Hiroshimę, Osakę, Kioto i Tokio. Niewiarygodnie szybki i wygodny sposób podróży. W odróżnieniu od naszego Pendolino, Shinkanseny nie stoją w polu czekając na sianokosy, tylko jadą z prędkością powyżej 200 km/h zwalniając jedynie na stacjach, gdzie czas postoju nie przekracza dwóch minut.

Dla turystów są dostępne specjalne bilety Japan Rail Pass (nazywane w skrócie JR Pass) ważne przez jeden, dwa lub trzy tygodnie. Dzieci do lat 12 mają 50% zniżkę. Nie są super tanie, my za dwa tygodnie płaciliśmy ponad 1 400 PLN za osobę, ale i tak stwierdzisz, że są za darmo, jak zobaczysz ceny biletów na miejscu. Szczególnie Shinkansen jest mocno drogi.

JR Pass można kupić przez internet. My skorzystaliśmy z Logos Tour, który wprawdzie oczekuje przelewu, ale nie bierze żadnych opłat za wystawienie, a kurs wymiany bierze z NBP, a nie z banków. Kurierem dostaliśmy vouchery, które na lotnisku trzeba wymienić na bilety/przepustki. Bilety okazujesz wchodząc i wychodząc ze stacji. Ponieważ nie są wydawane duplikaty, to lepiej ich nie zgubić.

Warto wspomnieć, że JR Pass nie obowiązuje na prywatne linie kolejowe oraz na szybsze niż szybkie wersje Shinkansena czyli Nozumi i Mizuho.

Jeżeli wybierzesz tą opcję to nieodzowna będzie strona http://www.hyperdia.com/. Pozwala Ci wyfiltrować pociągi, na które obowiązuje JR Pass (w odróżnieniu np. od google). Hyperdia ma też aplikacje na androida i ios. Świetnie się sprawdza.

Jakbyście jeszcze nie byli przekonani do JR Passa, to 800 kilometrów pomiędzy Tokio a Hiroshimą możecie pokonać Shinkansenem w mniej niż 5 godzin. I to z taką gwarancją punktualności, że nie musisz sprawdzać nazwy miejscowości, tylko godzinę. Jak o 15.35 pociąg ma być na miejscu to o 15.34 ustaw się w korytarzu do wyjścia. Kto w takiej sytuacji chciałby latać samolotem???
 
Z JR Pass możecie w kasach JR zarezerwować za darmo miejsce w Shinkansenie lub ekspersie. Jeżeli nie zdążycie lub nie ma już wolnych miejsc to i tak śmiało wsiadajcie, bo wszystkie te pociągi mają wagony "kto pierwszy ten lepszy", czyli bez rezerwacji. Informacja który wagon jest jakiego typu wyświetlana jest na stacji, więc bez problemu ustawisz się we właściwym ogonku.

W Shinkansenach nie wolno przeszkadzać innym podróżnym, więc nie wysłuchasz czyjejś rozmowy przez telefon, którą tak często uraczają nas towarzysze podróży w PKP.

Pociąg może być też sensowną opcją wewnątrz miast - np. w Kioto dojedziecie wygodnie do  Arashiyama linią JR albo prywatną.

Autobusem

Nie testowaliśmy połączeń między miastami, ale w Kioto autobus może być sensownym rozwiązaniem. No chyba, że są godziny szczytu i wtedy nigdzie nie dojedziecie. Natomiast ceny dość przyzwoite i porównywalne z biletami w Polsce.

Uwaga: google jeszcze nie odkryło, że w Japonii autobusy też jeżdzą po lewej stronie, więc uparcie wysyłał nas na przystanki dla autobusów jadących w przeciwnym kierunku.

Taksówką

Japońskie taksówki mimo, że ociekają luksusem (na przykład w postaci drzwi otwieranych i zamykanych automatycznie przez kierowcę w białych rękawiczkach) to bynajmniej nie są drogie. Mają dużo sensu zwłaszcza jak poruszacie się z bagażem i w większej grupie. Dla naszej rodziny przejazd na dworzec w Kioto wychodził niewiele drożej niż autobusem.
Najczęściej wystarczy pomachać ręką, chociaż niektórzy kierowcy, pamiętający jeszcze okupację amerykańską, nie mówią po angielsku i mogą się bać podjechać. Dlatego warto mieć nazwę miejsca docelowego w piktogramach.

Samochodem

W Japonii obowiązuje ruch lewostronny. Niektóre znaki są oznaczone w dwóch językach. Tak więc poruszanie się po Japonii nie powinno być wyzwaniem dla kierowcy, którego doświadczenie nie ogranicza się do lokalnych dróg. Np każdy komu udało się przejechać przez Węgry bez GPS powinien dać sobie radę.

Natomiast zaparkowanie, to już zupełnie inna historia. Przez cały pobyt nie widzieliśmy darmowego miejsca parkingowego przy ulicy. Najczęściej trzeba znaleźć jakiś niewielki placyk z trzema lub czterema miejscami parkingowymi i wymyślić jak obsłużyć automat do opłaty. Powodzenia, o normalnym alfabecie możecie tylko pomarzyć. Już o cenach za parking (i benzynę) nie będę wspominał. Japonia może królować w motoryzacji, ale zdecydowanie przyjazna kierowcom nie jest.

Noclegi w Japonii

Japonia do najtańszych krajów nie należy, ale też nie należy wpadać w panikę. Oczywiście, jeżeli wybraliście Kioto w szczycie sezonu i rezerwujecie noclegii tuż przed wylotem, to nie spodziewajcie się cudów. Nam udało się znaleźć piętrowy dom mogący pomieścić spokojnie 1-2 rodziny w centrum dzielnicy Gion, w trakcie kwitnienia wiśni za około 800 zł za dobę.

Noclegi poza Kioto i Tokio będą już dużo tańsze, co sugeruje, że pomysł zrobienia z Kioto bazy wypadowej będzie oznaczało większy wydatek niż np. przeniesienie się do Himeji lub Nara, tak jak my to zrobiliśmy.

Zasada w Japonii jest taka, że miejsca dużo nie ma. Często hotele wynajmują jako pokój rodzinny coś co w Europie byłoby pokojem jednoosobowym i to w niskim standardzie. Wspólna łazienka też nie jest wcale taka obca.

Ryokan

Jeżeli chcecie poczuć smak prawdziwej Japonii to sugeruję chociaż raz spróbować noclegu w wersji japońskiej, czyli futony na tatami (materace na podłodze pokrytej bambusową matą). Wersja exclusive to Ryokan, czyli taki zajazd japoński, gdzie w trakcie Waszych posiłków obsługa zajmie się składaniem i rozkładaniem futonów.

Internet w Japonii

Praktycznie wszędzie jest dostępny Wi-Fi, wliczając to hotele, knajpy a nawet niektóre pociągi (jak na przykład Narita Express). Jeżeli jednak nie czytasz płynnie japońskiej kaligrafii możesz się zdecydować na kupienie karty SIM. Można to zrobić na lotnisku (nawet z automatu). Cena to jakieś 150 zł i masz 5 GB na najbliższe 30 dni. Podobno karty nie działają w modemach. Nie sprawdzaliśmy. Internet jest szczególnie przydatny jak chcesz zobaczyć, do którego autobusu wsiąść,  kiedy wysiąść ("hobbit pod dachem i kratka" oznaczał naszą dzielnicę w Kioto), lub pokazać taksówkarzowi dokąd zmierzasz. Nie wyobrażam sobie również w jaki sposób bez google translate umielibyśmy obsłużyć czajnik i pralkę.

Język i komunikacja

Nasłuchawszy się opowieści o lęku Japończyków przed językiem angielskim byliśmy nieco zestresowani. Zupełnie niepotrzebnie. Na lotnisku wszyscy mówią po angielsku (albo czymś zbliżonym). Na dworcu wszystkie napisy wyświetlane są w dwóch językach. A w restauracji każde menu jest obrazkowe. Z uwagi na swoją gościnność Japończycy wyjdą z siebie, żeby Cię zrozumieć. Przez cały pobyt nie mieliśmy ani razu problemu z dogadaniem się. Chociaż fakt japoński akcent jest bardzo silny i dobrze mieć wytrenowane ucho.

Prąd

Pamiątką po amerykanach jest ich standard w gniazdkach elektronicznych, czyli 110 V i amerykańskie gniazdka. Warto zabrać ze sobą przejściówki, chociaż niektóre hotele mają wyjścia na USB.

Pieniądze

Japończycy używają Jena (JPY). Tysiąc jenów to około 32 złotych. Z racji tego chwilę zajmuje, zanim się przyzwyczaicie do szybkiego przeliczania na nasze.

Karty Kredytowe

Jak na tak nowoczesny kraj, Japonia jakoś nie zafascynowała się plastikowym pieniądzem. W wielu miejscach przyjmowana jest tylko gotówka. Dotyczy to restauracji, muzeów czy sklepów. Hotele stanowią wyjątek.

Bankomaty

Bankomaty można znależć, choć nie zawsze jest to łatwe. Najczęściej mają limit 50 lub 100 tysięcy JPY. Niektóre pobierają niewielką prowizję na poziome 10 złotych. Niestety zdecydowana większość ma menu tylko po japońsku. 

Ceny

Lecąc do Japonii spodziewaliśmy się cen Norweskich. Na miejscu okazuje się, że raczej jest to Zachodnia Europa, albo Sopot czy Zakopane. To co jest drogie w Japonii to usługi. W związku z tym zgodnie z logiką street food, czy bar samoobsługowy będzą tańsze od restauracji z kelnerem, która będzie tańsza od ekskluzywnego lokalu z panem stojącym przy wejściu. I tak dla przykładu, ramen (czyli taki rosół z wkładką, którym najesz się do syta) kosztuje 15-30 zł; puszka coli z automatu 3,5 zł, Kanapki w 7-eleven to około 8 zł.

Zwyczaje w Japonii

Japończycy są dość pobłażliwi dla Gajdzinów, czyli obcokrajowców. Ogólnie pozwala nam się łamać większość konwenansów. Kilka rzeczy, o których warto pamiętać to:
- Pałeczki świetnie nadają się do zjedzenia wszystkiego. W tym hamburgerów i zupy.
- Japończyk jest dumny ze swojej pracy. Napiwek traktuje jak największą obelgę.
- Jeżeli chcesz wykazać się uprzejmością, to podawaj i odbieraj wszystko dwoma rękoma, a przynajmniej prawą.
- W Japonii Twój śmieć jest Twoim problemem. Nigdzie nie ma koszy na śmieci, ale nigdzie też nie zobaczysz papierka na ziemi.
- Prosząc o cukier do zielonej herbaty możesz urazić kelnera. O mleczku nawet nie wspomnę.
- Buty zostają przy drzwiach (nawet w niektórych restauracjach), więc warto zadbać o brak dziur w skarpetkach.
- To, że ktoś ma na twarzy maseczkę nie oznacza jeszcze, że jest hirurgiem
- Toaleta będzie miała więcej guzików niż Twój pilot do telewizora. Tylko jeden służy do spłukania.

Kiedy jechać

A kiedy możecie? Naszą rekomendacją będą kolejno:

Super popularnymi terminami są wiosna (kwitnienie wiśni i glicynii) i jesień (kwitnienie klonów i chryzantem). Oczywiście w tym terminie oprócz Was będzie tam również kilkadziesiąt milionów Chińczyków, i drugie tyle Japończyków i białych. Chyba, że wyjedziecie poza te najbardziej turystyczne miejsca. Do tego ceny noclegów będą odpowiednio wyższe.

Sakura, czyli kwitnienie wiśni jest tak ważnym wydarzeniem, że Japończycy mają specjalną stronę z danymi historycznymi i predykcją na najbliższą wiosnę.  

Zima bywa zaskakująco zimna, a Japończycy jeszcze się nie przekonali do centralnego ogrzewania, więc jest terminem dla odważnych. W zamian za to zobaczycie zabytki nie zasłonięte przez selfie-sticky i odpowiednio niższe ceny. Plus możecie w pełni skorzystać z ciepłych źródeł.

Lato bywa gorące i mokre. Do tego jest terminem wakacyjnym, więc ludzi więcej i drożej niż w zimie. To sezon huraganów i ulew.

Natomiast najbardziej ryzykownym terminem jest tzw. Golden Week, czyli nasz "długi weekend majowy", kiedy wszyscy Japończycy mają kilka dni wolnego i sto milionów lokalesów (plus kilkanaście milionów turystów) próbuje się przemieścić w losowym kierunku, odwiedzić rodzinę, parki, muzea i restauracje. Jeżeli nie musicie, to nie jedźcie w tym terminie.

Raz na pięć lat we wrześniu wypada Silver Week z atrakcjami zbliżonymi do Złotego Tygodnia. Najbliższy będzie w 2020 roku.

Tak czy siak, Japonia jest warta odwiedzin i cytując terminatora "I'll be back".

Komentarze