Harry Potter i kafelki - Portugalia 2018


Porto ma pewne cechy charakterystyczne. Pierwsza jest ta, że nie zależnie od tego czy wybierasz się na spacer, chcesz przejść przez ulicę, czy tylko dotrzeć z sypialni do łazienki na pewno będziesz musiał pokonać kręte schody albo niemal pionową ścianę. W celu wybrania się na zwiedzanie należy uzbroić się w obuwie wspinaczkowe, liny, raki i czekany. Zegarek obwieścił, że dziś pokonałam 50 pięter, pulsometr wszedł w 4 strefę tętna a endomondo zaczęło mi wysyłać listy gratulacyjne. Myślę, że google zacznie mi teraz wyświetlać reklamy tras na Mount Everest. Z racji ukształtowania terenu jeden dom może mieć wejście z jednej ulicy na parterze, a z drugiej na 4 piętrze. Pomimo usilnych starań nie jestem w stanie dogonić lokalnych staruszek z zakupami. Jeśli szerokość ulic jest na rozłożenie ramion to znaczy, że jest to ulica dwukierunkowa z ruchem samochodowym i parkingiem. Oczywiście wszystko wyłożone „kocimi łbami”. Podobno można również zwiedzać Porto na rowerze, ale to chyba tylko oferta dla Maji Włoszczowskiej. Dla tych, którzy potrzebują więcej wrażeń jest kilka wież, na które można się wspiąć, by podziwiać widok na miasto z góry. Koncepcja windy pozostaje nieznana w tej okolicy.
Gdy opadną emocje związane z chorobą wysokościową daje się zauważyć drugą cechę charakterystyczną Porto, a mianowicie, że to co my trzymamy w łazience Portugalczycy umieszczają na ścianach zewnętrznych.  Chodzi o azulejos, czyli po krakowsku flizy, w pozostałych dialektach znane jako kafelki, płytki, glazura lub terrakota. Obłożone są nimi kościoły, zabytki, dworce i zwykłe domy. W skrajnych przypadkach nawet przydrożne kamienie.
Porto świętuje hucznie noc świętojańską. Typowa fiesta pełną gembą, służby porządkowe do dziś nie dały rady usunąć efektów ubocznych. Ulice udekorowane, wino leje się strumieniami, a to czym różni się to od naszych Wianków to gumowe młotki. Otóż należy się zaopatrzyć w gumowy młotek i walić nim „na szczęście” współbiesiadników. W poniedziałek wciąż dało się zauważyć na ulicach lekko otumanione grupki z młotkami. Ciężko powiedzieć czy rozbiegany wzrok był nadmiarem wina czy życzeń szczęścia.
Nietrywialność to drugie imię Porto. Weźmy taki kościół Karmelitów (oczywiście cały pokryty ceramiką). W XVIII w postanowiono wybudować obok klasztor dla zakonu świeckiego. I ups! W trakcie budowy naszła architekta refleksja, że stawia bliźniaka a przy okazji zamurowuje jedyne okno w kościele. Zgodnie z tradycją prowizorki zrobił tylko fasadę, a ścianę drugiego kościoła odsunął o metr i puścił pod kątem. Następny architekt zobaczył śliczny trójkątny zaułek i postanowił tam  zbudować jedyną rzecz, której brakowało, czyli schody. Kolejny popatrzył, są schody i ściany dobudował dach i tak powstał 4 piętrowy dom szeroki na metr między dwoma kościołami. Znajdź dom na poniższy zdjęciu.
Dla fanów podpowiem, że w okolicy mieszkała J.K. Rowling i dom jest pierwowzorem domu Zakonu Feniksa przy Grimmauld Place 12. Żeby się dostać do środka trzeba wypowiedzieć kilka zaklęć, bo ani klamki, ani dzwonka nie uświadczysz. Dom służył jako mieszkanie dla artystów i lekarzy związanych z klasztorem oraz oponentów politycznych. To by było na tyle w kwestii apolityczności kościoła i wąskich horyzontów. 
Na wprost klasztoru jest uniwersytet, a w nim studenci w szatkach rodem z Hogwartu siedzą na fontannie, której pilnują symbole Gryffindoru. Za rogiem stoi gigantyczny ogonek do księgarni Lello, która wygląda jak Esy Floresy, a i pozostałe sklepiki w okolicy przypominają ulicę Pokątną. Można tu kupić również ręcznie robioną miotłę. Cięzko wybrać która wersja Hogwartu - ta z Porto czy ta z pod Londynu bardziej przypadła nam do gustu.
Z innych ciekawostek Potro - można tu zajść w ciążę spożywczą z dorszem oraz kupić puszkę sardynek ze swoją datą urodzenia.

Komentarze