Czasem chłopcy nie potrafią wyrosnąć z zabaw żołnierzykami.
Jedni w tym celu idą do wojska, inni budują sobie armie. Cesarz Qin w III w p.n.e.
przekonany, że jest potomkiem Feniksa tak bardzo lubił bawić się w wojnę, że
postanowił zabrać ją ze sobą do grobu.
Mając 13 lat cesarz uznał, że jedyne czego mu w życiu
pośmiertnym braknie to jego żołnierzy. Na miejsce swojego pochówku wybrał góry,
w których znajdowały się kopalnie złota i jadeitu uznając, że to również może
się przydać a następnie stworzył tam największą fabrykę glinianych figurek. Oficjalne
informacje wychwalają cesarza Qin jako założyciela dynastii, zwycięzcę wielu
wojen i twórcę silnej administracji państwowej. Nieoficjalne, czyli opowieści tubylców,
mówią o maniaku, który wymordował większość okolicznej ludności i spowodował
głęboką zapaść gospodarczą cesarstwa. Czyli historia jak każda inna.
Pogrzebowe miasto składa się z komnaty grobowej z ciałem
cesarza, której dotychczas nie odnaleziono a przynajmniej nie otworzono, 4 formacji bojowych skierowanych w cztery
strony świata, które wciąż próbują odkopać, dworu z muzykami, akrobatami,
prawdopodobnie pałacu jako takiego i kto wie czego jeszcze, bo teren na którym
postawiono tą szopkę to 40 – 100 km2 i dopiero zaczęto tam kopać.
Żołnierze ustawieni są w szyku. Grupy oddzielone od siebie
ścianami z cegieł, nad którymi rozciągał się dach z bambusowych mat i
glinianych dachówek. Tak przygotowana armia została w całości przykryta grubą
na wiele metrów warstwą ziemi. Aby nie zdradzić nikomu miejsca pochówku 720.000
robotników, którzy brali udział w budowie zostało zamordowanych, chociaż zapewne
spora część z nich zmarła wcześniej. I
tak cesarstwo pozbyło się większości rzemieślników: garncarzy, snycerzy i
kowali. W XV w przez cesarstwo przeszło trzęsienie ziemi zabijając bagatela
kolejny milion ludzi. Figur również nie oszczędziło i w wielu miejscach złożyły
się w klasyczne domino.
Aby zmniejszyć wagę figur robiono je z gliny zmieszanej z
kleikiem ryżowym. Nie wiem jakie mieli zapasy ryżu, ale zapewne lokalną ludność
spotkało kilka głodnych zim. Figury wypalane były w ogromnych piecach, malowane,
uzbrajane w prawdziwą broń a następnie ustawiane na miejscu. Figury w środku są
puste z wyjątkiem nóg i głowy, dzięki temu nie pękały pod własnym ciężarem.
Miało to również efekty uboczne. Gdy wybuchł pożar figury nagrzewały się a
ciśnienie odstrzeliwało im głowy. Powiedzenie, że głowa mi eksploduje ma w tej
okolicy znaczenie dosłowne.
Armia składa się z piechoty w zbrojach z pikami, łuczników
w tunikach z kuszami, kawalerii oraz dowódców i woźniców na rydwanach. Do
wojska zaciągali się niewolnicy i biedota. Mieli takie uzbrojenie na jakie ich
było stać. Jeśli udało się im przeżyć wystarczająco długo zarówno żołnierz jak
i cała jego rodzina otrzymywali status wolnego człowieka. Jeśli wykazali się
również dostateczną liczbą pokonanych wrogów mogli liczyć dodatkowo na nadanie
im ziemi przez cesarza. Aby udowodnić, że pokonali wroga odcinali pokonanym
głowy i przytraczali je do pasa. Potem zmieniono ten zwyczaj i wystarczyły
odcięte uszy. Pewnie pasy nie wytrzymywały obciążenia. Kusznicy są młodzi,
chudzi, i bez jakiejkolwiek zbroi. Byli traktowani jako typowe mięso armatnie. Drewniana
broń spróchniała podobnie jak rydwany a metalowa została skradziona. Każda
figura żołnierza jest inna, co jest niezwykłe, bo są ich tysiące. Z
niewiarygodną dokładności oddane nie tylko załamania i fakturę materiału, czy rysy
twarzy ale również fryzury i linie na dłoniach.
Zakopaną armię znaleźli w latach 70-tych okoliczni rolnicy kopiąc
studnię. Podobno było ich trzech, ale teraz w każdym gospodarstwie można kupić
książkę z autografem i zrobić sobie zdjęcie z „odkrywcą”. Rekonstrukcja 1 figury
trwa od 6 do 12 miesięcy z uwagi na żmudny proces usuwania ziemi z gliny i
składania rozbitych puzzli. Na zakończenie zwiedzania można dołączyć w goglach VR
do armii cesarza Qin.
Komentarze
Prześlij komentarz