Jednym ze współczesnych cudów świata, największą budowlą na ziemi i dumą narodową Chin jest Wielki Chiński Mur. Faktycznie… Niezły
kawałek muru.
Mur dzisiejszą formę przybrał w XV w, ale budowę zaczęto w III
w p.n.e. jako formę zabezpieczenia przed najazdami Hunów, a właściwie to ich
przodków zwanych Ludami Wielkiego Stepu. Nie wiadomo jak duże spustoszenia
robili Hunowie, wiadomo jakie spustoszenie spowodowała budowa muru. Do budowy
zapędzono „okolicznych” a właściwie to "pogranicznych" wieśniaków. Podczas prac zginęło około miliona ludzi. Jest legenda, która mówi, że ciał zmarłych używano do wzmacniania fortecy. Żona
jednego ze zmarłych robotników, nie mogąc odzyskać ciała męża, rozpaczała tak
długo, aż mur się rozsypał odsłaniając jego ciało. Najnowsze badania tej teorii
nie potwierdzają, a efekt budowy robi piorunujące wrażenie.
Chińczycy twierdzą,
że ma długość ponad 6000 km, reszta świata doliczyła się 2400 km. Prawdopodobnie
wszyscy mają rację ponieważ mur nie tworzy jednolitej linii. Wije się wśród szczytów
gór, wypuszczając liczne odnogi zakończone głębokimi przepaściami. Na murze rozlokowane
są strażnice - czyli jedyne miejsca, gdzie można schować się przed deszczem i słońcem. Dystans między nimi to zawsze podwójny zasięg strzału z łuku tak, aby strzały dosięgły atakującego wroga niezależnie gdzie się znajdzie. W niższych zalesionych partiach
przedmurze było oszczane z drzew, żeby poprawić widoczność. Z każdej ze strażnic
można było rozesłać ogniste i dymne wici.
Stwierdzenie, że mur pozostał niezdobyty jest
naciągane. Stanowił utrudnienie dla band lokalnych rzezimieszków i znakomite
ułatwienie w podróży po Jedwabnym Szlaku, czyli głównej drodze handlowej z zachodem, ale
zorganizowane armie przechodziły przez niego w tą i z powrotem. W wielu
miejscach Mur wciąż leży w gruzach i tylko backpakerzy z namiotami wybierają
się tam po przygodę. Która zresztą może skończyć się dłuższym pobytem w tym przemiłym kraju, za to z ograniczoną
możliwością zwiedzania.
Jak banda leni na mur wjechaliśmy krzesełkiem oszczędzając siły na dalszą wędrówkę. Przeszliśmy
wielokilometrową trasę w pełnym słońcu, polegającą na uprawianiu steppingu. Mur
nie jest prosty. Ponieważ wiedzie przez szczyty gór droga składa się z tysięcy stopni
w górę i w dół. Zegarek obwieścił mi, że pobiłam życiowy rekord w ilości pokonanych pięter. Za to w drodze powrotnej czekała nas frajda zjazdu torem saneczkowym
wprost z Chińskiego Muru.
Jeśli ktoś szuka pierwowzoru Północnego Muru bronionego przez smoki z Gry o Tron, to właśnie tu.
Komentarze
Prześlij komentarz