Startujemy

Od kilku lat znajomi proszą nas o porady "Jak podróżować (zwłaszcza z dziećmi), przeżyć i nie oszaleć?". Łapiąc chwilę przerwy zakładamy na nowo rodzinnego, podróżniczego bloga.

Na początek krótka opowieść o tym jak wyruszyć w podróż.

Każdy w rodzinie ma jakąś super moc. Ja na przykład mówię na głos co mi do głowy przyjdzie. I tak powstają sytuacje, w których w powietrzu zawisają pytania: "Czy chińskie żarcie w Chinach smakuje tak jak w naszym Chińczyku?", "Gdzie jest największy posąg Buddy?",  "Ciekawe czy zorza polarna faktycznie jest zielona?". Są one przejawem mojego przelotnego zaciekawienia, bo z natury mam skupienie na poziomie wiewiórki po zastrzyku kofeiny. I pewnie gdybym ja miała organizować podróż na tym, by się skończyło, ale koło mnie siedzi miłość mojego życia, do którego nie wolno mówić metaforą. Każde pytanie musi znaleźć odpowiedź, więc do 48h od zadania pytania otrzymuję realny plan uzyskania odpowiedzi zawierający:

  • optymalny czas podróży z uwzględnieniem kalendarza szkolnego dzieci,
  • informacje o formie podróży i trasie przejazdu/przelotu,
  • kilka dodatkowych punktów podróży,
  • i najważniejszą informację czyli "dedlajn" - do kiedy musimy zarezerwować wyjazd.
Lata pracy jako Project Manager wyrobiły we mnie odruch Pawłowa. Każda decyzja podejmowana jest natychmiast, gdy pojawia się deadline, w przeciwnym wypadku może poczekać.


Już prawie jesteśmy gotowi. Jeszcze tylko odpowiedzieć na pytania o jednorożce: "tak, możliwe, że będą". Potem zadania na kreatywność czyli "Czy nosorożec albo antylopa z ułamanym rogiem zaliczą się za jednorożca?", rozwijanie umiejętności negocjacji "Jednorożców nie widzieli, ale za to będzie dużo małpek, które można karmić".  Wraz z dorastaniem dzieci wkracza również element przekupstwa "Będziemy codziennie jedli pizzę" oraz zastraszania "Jak nie przestaniesz marudzić to tata zarezerwuje nocleg bez internetu".

Za kołem podbiegunowym znaleźliśmy się w wyniku następującego zbiegu okoliczności. W okolicy Bożego Narodzenia czekając na śnieg zaczęłam głośno marzyć jak na północy musi być pięknie, biało no i są zorze polarne. A potem przeglądając jakieś czasopismo rozważałyśmy z Adą jak się jeździ na reniferach. I tak w Nowy Rok otrzymałyśmy bilety do Tromso, informację, że Ada w prezencie urodzinowym dostaje wyprawe saniami w zaprzęgu reniferów i wyjeżdzamy na ferie. Plan podróży miał kilka opcji i wyglądał tak:


Fajnie co nie :).

Komentarze