Ścigając zorzę polarną - Norwegia 2018

Dzięki hartowaniu przez lata rodziny i znajomych nieszablonowymi pomysłami udało nam się wyrwać z dziećmi, zimą, pod namiot, za koło podbiegunowe bez konieczności tłumaczenia się opiece społecznej. Wyprawa wcale nie jest, aż tak hardcorowa jak się może wydawać.

  • Nie tak daleko
Najprościej z Krakowa dostać się do Tromso. Lot tanimi liniami z bagażem podręcznym z przesiadką w Oslo i 6h od wylotu wita nas Arktyka. Liczymy na wyrazy szacunku, więc podkreślam jakby ktoś nie zauważył "z bagażem podręcznym".
  • Nie tak zimno
Po pierwszym popłochu temperaturowym (bo z zasady źle znoszę extrema) okazuje się, że w Tromso nie jest gorzej niż w Zakopanem. Owszem +20 latem to upał, ale -20 zimą też nie zdaża się codzień. Po pierwszej panice zrezygnowaliśmy z dodatkowej pary barchanowych gaci i postawiliśmy na cieńkie warstwy merynosów - co ułatwiło pakowanie. Za to uratowała nas odzież nieprzepuszczająca wiatru. Jeśli ktoś szuka miejsca na puszczanie latawców to spokojnie może się tam razem z latawcem puścić. Wciąż pewien dyskomfort wywoływali u mnie lokalni jedzący lody w środku zimy - cóż, taki mają klimat, przynajmniej lody się nie topią. Po wyjechaniu za miasto temperatura spada - miejscami drastycznie.

  • Nie tak ciemno
To, że słońce wschodzi po 10 nie oznacza, że jest ciemno. Szara poświata zaczyna się ok 7 rano i trwa do 6 wieczór. Nawet w nocy nie jest ciemno, bo światło odbija się od śniegu. Za to jak już wyjdzie słońce, to daje na całego - brak okularów był bolesny.

  • Nie tak dziko
Nic nas nie zje (nawet w lesie), bo autochtoni zjedli już wszystko a niedźwiedzie wyemigrowały na Spitzbergen; z każdym się dogadasz, bo nawet eskimosi w namiotach mówią piękną angielszczyzną; zasięg komórki jest wszędzie a roaming bez dodatkowych opłat - to była karta przetargowa dla dzieci.

Po co wobec tego jechać tak daleko.
  • Żeby zobaczyć śnieg - nie bywa ostatnio w naszej okolicy. Skute lodem fjordy, rzeki i wodospady robią wrażenie. Mój szacunek dla wędkarzy wzrastał regularnie - na każdym ściętym lodem kawałku wody stał  facet z piła, wędką i krzesełkiem. Na nie zamarzniętych akwenach wędkarzy nie odnotowałam. Widocznie tam wędkarstwo nie ma tego dreszczyka emocji.
  • Żeby spróbować świeżego łososia, zupy rybnej i potrawki z renifera. I tylko tego ponieważ nic innego nie serwują w okolicy. Przy dużej dozie szczęścia i samozaparcia można dostać sushi, pizzę lub burgera. Ale i zupa i potrawka palce lizać.
  • Zobaczyć zorzę polarną.
  • Poznać narodowe sporty Norwegii.
  • Sprawdzić jak wygląda pradziwe igloo.

Jak zobaczyć zorzę?

Najlepiej po ciemku. W mieście się nie uda z powodu "zanieczyszczenia światłem". Pakujecie się w samochód i dojeżdzacie do miejsca, gdzie nie ma ulicznych latarni. Najlepiej wybrać miejsce z otwartym widokiem na północ, bo zorza nadciąga z bieguna oraz zasłonięte od wiatru i przejeżdzających tirów. Do tego potrzebne jeszcze bezchmurne niebo i wysoki indeks KP. Bez dobrego aparatu ze statywem zdjęć zrobić się nie da. 
Zorza NIE zawsze jest zielona. Nasze w oryginale były blado błękitne, miejscami wpadająca w róż ale przez długi czas naświetlania na zdjęciach zzieleniały.
Zorza NIE jest statyczna. Porusza się i "zapala". Wygląda to jak bardzo szybko poruszająca się chmura w połączeniu z mrugającą firanką lampek choinkowych.

Jak wyglądają igrzyska na północy?

Skoki narciarskie, triatlon, łyżwiarstwo figurowe - dla mięczaków. Prawdziwi wikingowie stają w szranki z lasso i reniferem.
Zawodnicy z lasso mają za zadanie na czas (max 5 min) złapać rogi renifera z 5 różnych dystansów. Zwycięzcy udało się to zrobić w 1,5 min z maksymalnym dystansem 15m. Spróbowałam - 2 m to mój limit a po trzecim zwinięciu lasso przed rzutem opadły mi ręce. Trzeba mieć niezłą krzepę. Start w zawodach może być traktowany jako list referencyjny dla żeglarzy - rekord w buchtowaniu lin na czas gwarantowany.
Jeszcze ciekawiej wyglądają wyścigi reniferów.  Dystans wyścigu to 200m. A i tak na mecie reniferowi wyłążą oczy i rozjeżdzają się nogi. Podobno pędzi z prędkością 50km/h. Zawodnik jedzie za reniferem na krótkich nartach. Wyścig odbywa się na głównej ulicy miasta, która do tego celu jest zamknięta dla ruchu i wysypana śniegiem.

Czemu wszędzie jest Amundsen, skoro tak daleko do bieguna południowego?

Amundsen jest bohaterem narodowym Norwegii i napewno jest kilka sag na jego temat. Usłyszeliśmy następującą opowieść: Na początku  XX w. Norwegia była mocno zależna od Wielkiej Brytanii, dzięki której odzyskała niepodległość od Szwecji. Brytyjczykom zależało na zdobyciu bieguna południowego. Dlatego wysłali ekipę pod wodzą Scotta, żeby ogłosić że jako pierwsi dotarli na biegun. Dlatego Norwegia zakazała Amundsenowi próby zdobycia tego bieguna. W związku z tym Amundsen zaplanował wyprawę polarną na biegun północny (już zdobyty), czego nikt mu nie zabraniał. Po wyjściu z portu ekipa szybko zmieniła kierunek i ruszyli na południe. Na biegun dotarli miesiąc wcześniej niż Scott - pewnie robili mniej przerw na herbatę. Podobno 3 elementy zaważyły na ich sukcesie: psy zamiast koni w zaprzęgach sań, futra zamiast lnu w ubraniu  i surowe mięso fok zamiast konserw w jedzeniu. Scott na biegun północny dotarł miesiąc po Amundsenie. Porażka i szkorbut sprawiły, że z ekipy Scotta która dotarła na biegun nie przeżył nikt.

Podsumowując za kołem podbiegunowym jest lód, zorza, renifery i mnóstwo zabawy.

Komentarze