A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź,
wiatrem łagodnym włosy jak kwiaty rozwiej, zacałuj,
ty mnie ukołysz i uśpij, snem muzykalnym zasyp, otumań,
we śnie na wyspach szczęśliwych nie przebudź ze snu.
Pokaż mi wody ogromne i wody ciche,Za słowami Gałczyńskiego tym razem wyruszamy w podróż na Wyspy Szczęśliwe, czyli Kanary. A że są też nazywane Wyspami Wiecznej Wiosny, więc postanowiliśmy jej tam poszukać.
rozmowy gwiazd na gałęziach pozwól mi słyszeć zielonych,
dużo motyli mi pokaż, serca motyli przybliż i przytul,
myśli spokojne ponad wodami pochyl miłością.
Pogoda zaiste wiosenna. Zobaczyłam niedawno hasło „Kwiecień
plecień, bo przeplata, zmarznięta d…, spalona klata”. No i właśnie taka jest tu
pogoda. W południe upał i bieganie w stroju kąpielowym, a o poranku zakopywanie
się pod puchową pierzyną i strach, czy wody w szklance nie trzeba będzie
rozkuwać. Sporo słońca, trochę chmur i deszczu – jednym słowem wszystko, co
potrzeba wiosną. Woda lodowata – w końcu to ocean - ale dzieciom to i tak nie przeszkadza w moczeniu
się i grzebaniu w czarnym wulkanicznym piasku.
Kanary to młode wyspy. Dzięki temu mają potencjał dla wszystkich
miłośników gór. Teneryfa jest właścicielem El Teidy - najwyższego szczytu
Hiszpanii. Było to dla mnie spore zaskoczenie, bo włócząc się po Pirenejach wydawało
mi się, że są to góry słusznych rozmiarów. Na szczyt można wjechać kolejką, ale
trzeba być naprawdę zdesperowanym biorąc pod uwagę kolejkę do kolejki. Nawet w
środku tygodnia wygląda to jak Kasprowy w sezonie. Zresztą kolejką czy nie, na sam
szczyt wejść można tylko z przepustką - podobno, żeby go nie zadeptać. Za to dookoła
jest pod dostatkiem innych wspaniałych tras wspinaczkowych.
W górach krajobraz nie kojarzy się z krainą wiosny – raczej z księżycem, albo post apokalipsą. Kolorowy piach, żwir i sukulenty składające się razem na wspaniałe widoki. No i wiatr. Bywały momentu zwątpienia, czy dotrzemy do celu i to nie ważne, czy wiatr wiał w twarz czy w plecy. Za to widoki rekompensują wszystkie niedogodności. Wszechobecne jaszczurki pojawiają się, gdy tylko na moment przysiądziesz na kamieniu z kanapką – i szczekają. Widzieliśmy to zachowanie u naszego psa, muszą mieć jakieś wspólne geny.
W niższych partiach przyroda atakuje wszystkimi kolorami tęczy – dotyczy to kwiatów, motyli i ptaków. Północna Teneryfa pokryta jest plantacjami bananów – ziarenka, z których planujemy wyhodować własne drzewa wracają z nami do domu.
W górach krajobraz nie kojarzy się z krainą wiosny – raczej z księżycem, albo post apokalipsą. Kolorowy piach, żwir i sukulenty składające się razem na wspaniałe widoki. No i wiatr. Bywały momentu zwątpienia, czy dotrzemy do celu i to nie ważne, czy wiatr wiał w twarz czy w plecy. Za to widoki rekompensują wszystkie niedogodności. Wszechobecne jaszczurki pojawiają się, gdy tylko na moment przysiądziesz na kamieniu z kanapką – i szczekają. Widzieliśmy to zachowanie u naszego psa, muszą mieć jakieś wspólne geny.
W niższych partiach przyroda atakuje wszystkimi kolorami tęczy – dotyczy to kwiatów, motyli i ptaków. Północna Teneryfa pokryta jest plantacjami bananów – ziarenka, z których planujemy wyhodować własne drzewa wracają z nami do domu.
Południowe miasteczka urzekły nas swoim urokiem, ale nie spędziliśmy w nich dużo czasu. Mąż żądny wrażeń postanowił przejechać samochodem serpentyny Wąwozu Maska. Podobno były tam piękne widoki – nie udało mi się wyrobić własnego zdania na ten temat. Widok na przepaście gwałtownie zwiększył moją pobożność, a ciągłe zakręty wpłynęły na układ trawienny. Dopiero na postoju udało mi się zobaczyć gdzie jesteśmy.
Jak wiosna to Wielkanoc. Załapaliśmy się na Drogę Krzyżową w hiszpańskim stylu. Skoczna muzyka przypominająca tą Piratów z Karaibów grana przez orkiestrę dętą, ogromne figury w hiszpańskim stylu popychane na platformach i dzieci sypiące kwiatki sprawiały wrażenie bardziej parady niż uroczystości Wielkiego Piątku. Przyjemna odmiana od polskich smutnych ceremonii. Za to święcenie koszyczków wygląda już dużo bardziej znajomo.
No ale przecież Kanary to nie tylko Teneryfa. Więc flaga na maszt i w drogę.
Żeglowanie ma tu swój urok. Fala sympatycznie buja, bez rzucania. Wprawdzie Tomek, dzieci i przyjaciele mieli odmienne zdanie, ale na wodzie łatwo zmywa się pokład z resztek jedzenia. W ciągu jednego dnia da się pokonać dystans między dwoma wyspami co umożliwia spokojną noc w porcie. Dobrze wyposażone Mariny gwarantują komfortowe warunki cumowania. No i w każdym porcie czekają na nas pyszności prosto z morza – smażone i grillowane stworzenia, których nazw nawet nie znamy, podane z Patatas Canaras (specjalność Kanarów, czyli pieczone ziemniaki), a wszystko podlane fantastycznym winem. Ciągle się ślinię na myśl smażonych kalmarach, które dostaliśmy w małej domowej knajpce na La Gomerze.
Pod okiem kapitana młodsze pokolenia uczą się buchtowania lin, zwijania żagli, sterowania, nawigacji, no i przede wszystkim cumowania. Jak to w bywa część ekipy radośnie śpiewa szanty, a część burczy tylko „Już nie wrócę na morze…” walcząc z chorobą morską.
A żegluga sama frajda. W niektórych zatokach towarzyszyły nam delfiny płynąc wzdłuż łódki i skacząc nad falami. Mieliśmy okazję spotkać żółwia morskiego i latające ryby. Niespodzianką były wieloryby, które zobaczyliśmy w okolicy Los Gigantos – na szczęście nie skakały, tylko wypuszczały pióropusze wody.
Żeby opłynąć wszystkie wyspy potrzeba trochę więcej czasu
niż tydzień, więc na pewno jeszcze tu wrócimy.
Komentarze
Prześlij komentarz