Regaty na Tamizie - Wielka Brytania 2017

Z czego są najbardziej dumne wszystkie brytyjskie uczelnie? Oczywiście ze swych drużyn wioślarskich. Włączyliśmy się w ogólnonarodową euforię i postanowiliśmy obejrzeć finały regat na Tamizie – Henley Royal Regatta.
Przyjechaliśmy nieprzygotowani. Po prostu grupa turystów w krótkich spodenkach nieznająca zasad imprezy. Trudno się dziwić, że gdy próbowaliśmy wejść na trybuny lokaj przy wejściu obrzucił nas krytycznym spojrzeniem i poinformował, że bez zaproszenia to sobie możemy śledzić zmagania z trawnika wzdłuż brzegu. Tam zresztą też nie było łatwo znaleźć miejsce. 
Tłum mężczyzn w pasiastych wdziankach i dam z kapeluszami jak koła od wozu rozłożył kocyki, krzesełka, leżaki i rozpoczął piknik. Rodzaj pasków na garniturze pozwalały zidentyfikować, którą uczelnię dany kibic ukończył – trzeba naprawdę być dumnym z uczelni, żeby włożyć coś takiego. W koszyczkach piknikowych były kanapki, jajka, marchewki (prawdopodobnie ugotowane), no i oczywiście szampan – a przynajmniej wino musujące. Zapasy Prosecco w lokalnych sklepach zostały wykupione, o czym przekonaliśmy się, gdy wstąpiliśmy po cydr. Na szczęście cydru nikt na regatach nie pije, więc zostało więcej dla nas.
Jak to w przypadku wyścigów bywa, linia mety cieszyła się dużo większym zainteresowaniem niż linia startu' więc blisko punktu startowego udało nam się znaleźć komfortowe miejsce i rozłożyć obóz.
Regaty toczą się przez cały sezon, a latem w finałach startują już tylko ci, co przetrwali. Finały też nie są krótkie – trwają przez cały dzień, z podziałem na drużyny męskie/żeńskie/mieszane i oczywiście ilość wioślarzy i sterników w drużynie. Drużyny spoza Wielkiej Brytanii startują osobno – możliwe, że nie są w stanie dogonić lokalesów. Prawdziwi fani rozpoznają swoje drużyny, nam była potrzebna rozpiska. Co 15 minut z punktu startowego wyruszają dwie załogi. Gdy wioślarze mijają twój punkt, co trwa około 30 sekund, wypada wstać, pokrzyczeć, po czym można spokojnie wrócić do picia szampana. Za wioślarzami płynie łódka z drużyną sędziów, komentującą i podającą międzyczasy.
Fakt, że są regaty nie oznacza, że Tamiza jest zamknięta dla ruchu. Wszystko od statków wycieczkowych z orkiestrą po małe łódki flisackie nadal pływa wzdłuż i w poprzek.
Przyjemnie było popatrzeć na wioślarzy, ale prawdziwy sport zaczął się dopiero potem. Henley jest XII wiecznym miasteczkiem. Zabudowa to budynki w stylu Regencji ustawione wzdłuż dróg, których szerokość i układ wyznaczyły wozy w średniowieczu. Miejsce w restauracji, kawiarni a nawet barze podczas regat trzeba rezerwować z rocznym wyprzedzeniem. Obserwując zażartą walkę na drodze postanowiliśmy przedłużyć nasz pobyt w Henley do wieczora. Kupiliśmy lody i poszliśmy zwiedzić muzeum „O czym szumią wierzby”.   

Komentarze